Poznaj lokalne zabytki


Wyraź zgodę na lokalizację i oglądaj zabytki w najbliższej okolicy

Zmień ustawienia przeglądarki aby zezwolić na pobranie lokalizacji
Strona korzysta z plików cookies. Dowiedz się więcej.

Śladem zwierząt po łódzkich fasadach - Zabytek.pl

Wycieczka użytkownika Maria

Śladem zwierząt po łódzkich fasadach

15

łódzkie

Łódź znana jest ze swoich willi i pałaców oraz z wspaniałych kamienic. Często jednak nie poświęcamy im wystarczającej uwagi. Gdy przyjrzymy się lepiej szczegółom ich zdobień odkryjemy bogaty świat pełen symbolicznych znaczeń. Dekoracje wykorzystujące motywy zoomorficzne - czyli prezentujące zwierzęta - są szczególnie wdzięcznym tematem poszukiwań. Kto pierwszy znajdzie wiewiórkę? Kto wypatrzy gryfa? Gdzie jest złota pszczoła? Tego wszystkiego dowiecie się z tej wycieczki - a oprowadzać będą Was m.in. Owidiusz, Arystoteles i Władysław Kopaliński.

1
Zdjęcie obiektu willa Leopolda Kindermana

Łódź

willa Leopolda Kindermana

30 minut

Czy ktoś powiedział "wiewiórka"? Tak, to właśnie na elewacji tej zachwycającej, secesyjnej willi projektu Gustawa Landau-Gutentegera znajdziecie tę uroczą reprezentantkę leśnej fauny. Skrywa się w koronie drzewa przy Wólczańskiej, obok pustego kartusza. Widzicie ją? Willa Leopolda Kindermanna to jednak znacznie więcej, niż tylko dom dla wiewiórek. Zacznijmy oglądać ją od strony głównego wejścia. Charakterystycznym dla Łodzi rozwiązaniem jest umieszczenie go "od boku", na wyizolowanym od zgiełku ulicy wewnętrznym podwórcu z portykiem, podtrzymywanym przez pnie jabłoni. To właśnie im budynek zawdzięcza swoją drugą nazwę - Willi pod Jabłoniami. Gdy spojrzymy na obiekt od strony dziedzińca naszym oczom ukażą się dwa witraże - uchwycona w tanecznej pozie Jutrzenka w głównej klatce schodowej oraz - w salonie po prawej stronie - szwajcarski pejzaż z Jeziorem Genewskim. Szklaną "widokówkę" flankują dwa grube, rozrzeźbione pnie drzew, w których znajdziemy kolejne zwierzęta - trzy ptaki (dwa mniejsze gniazdujące po lewej stronie i jeden większy, być może kukułka, po prawej) i lisa, bądź wilka przy schronieniu w korzeniach drzewa. Poza tym w tej części fasady znajdziemy wiele stylizowanych motywów roślinnych, od mleczy, przez maki, po... winogrona. Gdy skręcimy za węgło budynku, naszym oczom ukaże się atlant-krasnolud, wspierający swoją postacią masyw wieży. To skromniejsza część budynku, której główną dekorację stanowią rozmaicie ukształtowane okna. Stąd najlepiej widać oryginalną altanę, która stoi na terenie dawnego prywatnego ogrodu przylegającego do willi, który obecnie użytkuje przedszkole. Dla pełnego oglądu budynku brakuje nam jeszcze elewacji od strony ulicy Wólczańskiej. Wiewiórce partnerują tutaj przede wszystkim kasztanowce, których gałęzie znajdziemy też na bramie willi. Warto zwrócić uwagę na kunsztowną dekorację wykuszu. U jego podstawy widać gałęzie, które obiegają krawędzie bryły i kończą się kiściami kwiatów. Jak na secesję przystało, każde okno willi jest inne, a część z nich przekryta jest ozdobnymi kratami (widzicie wpisane w nie tajemnicze twarze?). Na elewacji pasy żłobkowanego tynku przeplatają się z fragmentami, gdzie jest on zupełnie gładki, niesymetrycznie rozrzucone są bonie, imitujące bloki kamieni. Willa Kindermanna bez wątpienia reprezentuje przykład dekoracyjnej secesji berlińskiej. A co można powiedzieć o stojącej vis-a-vis jej nieco młodszej siostrze? Mamy tu do czynienia z secesją wiedeńską, uproszczoną, zgeometryzowaną, która zapowiada już trendy modernistyczne; ukłonem w stronę "tradycyjnej" dekoracyjności jest tutaj głównie snycerska, czyli tworzona w drewnie, ozdoba drzwi wejściowych. Będąc z wizytą u Kindermannów należy koniecznie zajrzeć do środka - w odnowionych wnętrzach Willi pod Jabłoniami mieści się Miejska Galeria Sztuki. Jeżeli lubicie motywy roślinne i/lub secesję - będziecie w raju! Irysy, róże i kasztanowce, a także dekoracje osnute wokół motywu pór roku, w tym doskonała rozeta na suficie nad klatką schodową - to dopiero początek atrakcji. Wisienką na torcie są współczesne żyrandole stworzone przez Michała Gałkiewicza, znanego łódzkiego rzeźbiarza. Są bardzo fantazyjne i lekkie i świetnie komponują się z historycznym wnętrzem.

Czas dojazdu do następnego obiektu

2 min. 2 min.

Czas dojazdu do następnego obiektu

2 min. 1 min.

3
Zdjęcie obiektu lecznica dla zwierząt

Łódź

lecznica dla zwierząt

15 minut

Kastalska woda, gwiezdny obrok i wiadro wódki! Tego domagał się najsławniejszego łódzkiego konia Julian Tuwim w swoim poemacie "Kwiaty polskie". Pełnowymiarowy pomnik ozdabia pierwszą w Polsce lecznicę dla zwierząt, założoną w 1891 r. przez Alfreda Kwaśniewskiego i Hugona Warikoffa. W XIX wieku konie pełniły kluczową rolę w transporcie - zarówno fabrycznym, miejskim, jak i wojskowym oraz w pożarnictwie. Powodowało to, że weterynarze mieli dużo nieparzystokopytnych klientów. Choć trudno w to uwierzyć oceniając odległość od Piotrkowskiej, w momencie budowy lecznicy była ona w zasadzie jedynym budynkiem w tej okolicy - zbudowano ją pośrodku lasów Puszczy Łódzkiej. Co ciekawe - budynek lecznicy nadal pełni swoją funkcję i pozostaje w rękach rodziny Warikoffów. Konie w kulturze to temat bardzo rozległy i złożony. Wyraża się poprzez ich postać sprzeczne sensy - z jednej strony konie przypisane są do zaprzęgu Heliosa, a pegaz partneruje Apollowi i muzom, z drugiej jednak zwierzęta te uosabiają niszczycielskie, rozpasane i mroczne siły na usługach Plutona i Neptuna. Pliniusz Starszy zakładał jednak, że konie należą do grupy rzadkich istot etycznych - potrafią płakać po śmierci właściciela, a nawet popełnić samobójstwo, gdy poczują się zhańbione. Ze względu na powszechność występowania zwierzęta te zaludniają gęsto ludowe piosenki, przesądy i... medycynę. Koniem leczono tyfus (wystarczyło tylko wprowadzić konia do izby, a choroba miała się go z miejsca wystraszyć i uciec, choć gdyby to nie pomogło, należało chorego obłożyć końskim łajnem i obmyć moczem), syfilis i rany postrzałowe.

Czas dojazdu do następnego obiektu

2 min. 2 min.

4
Zdjęcie obiektu dawny gmach Niemieckiego Stowarzyszenia Realno-Gimnazjalnego

Łódź

dawny gmach Niemieckiego Stowarzyszenia Realno-Gimnazjalnego

15 minut

Ten piękny budynek zaprojektowany przez Otto Herrnringa i zwieńczony obserwatorium astronomicznym powstał w 1911 r. jako siedziba szkoły, a konkretnie niemieckiego gimnazjum. Stąd na elewacji nie zabrakło ula z pszczołami i sowy, które od wieków są związane z przedstawieniami mądrości i pracowitości w sztuce. Co ciekawe pszczoły są jednym z nielicznych reprezentantów świata zwierząt i owadów, który ma wyłącznie pozytywne konotacje w kulturze. Związki ze sferą sacrum, z pracą, czystością, mądrością i krasomówstwem to tylko początek pszczelich zalet. Pszczoły były tak lubiane, że według apokryfów miały być pierwszymi zwierzętami w raju, Istnieje też legenda, według której osa miała zostać stworzona przez diabła, który usiłował podrobić boską pszczołę. Z kolei Pliniusz Starszy odnotował, że owady te przeczuwając burzę lądują na ziemi i kładą sobie na plecach niewielkie kamyczki, by nie potrwał ich wiatr. Starożytni głowili się nad tym skąd biorą się nowe pszczoły, ponieważ uważali te owady za dzieworodne, co tylko wzmacniało ich święty charakter. Zarówno Arystoteles, jak i Pliniusz doszli do wniosku, że pszczoły ugniatają swoje współtowarzyszki z pyłku, stosując jego rzadką i specjalną odmianę do stworzenia pszczelej królowej. O statusie pszczół na wsi może świadczyć fakt, że przez długie wieki informowano owady w przydomowych pasiekach o narodzinach, ślubach i śmierci członków rodziny. Abstrahując od pszczół - warto przyjrzeć się uważniej elewacji od strony Zamenhoffa. To tutaj mieszkają jedyne łódzkie marabuty, ukazane na tle wschodzącego lub zachodzącego słońca. Ten dekoracyjny motyw podkreśla geometryczny pas plecionki, odcinkami obiegający budynek. W górze można jeszcze wypatrzeć płaskorzeźby atletycznych mężczyzn ukazanych z profilu w pozie przypominającej Atlasa. Może zgarbili się tak pod ciężarem przekazanej im wiedzy?

Czas dojazdu do następnego obiektu

5 min. 4 min.

6
Zdjęcie obiektu kamienica z oficyną południową

Łódź

kamienica z oficyną południową

15 minut

Kamienica firmy "Krusche & Ender" to jedna z wizytówek naszego miasta. Zbudowana u schyłku XIX wieku i przebudowana w międzywojniu świetnie obrazuje to, co liczyło się dla ówczesnej elity finansowej - przedsiębiorczość, kapitał i... fantazję. Pierwsze, na co warto zwrócić uwagę, to motywy związane z prowadzoną tutaj działalnością. Krusche i Ender (których inicjały znajdziecie na budynku) zajmowali się włókiennictwem, a konkretnie produkcją i handlem wyrobami bawełnianymi. Dali temu wyraz w kartuszu nad bramą. Dwa lwy trzymają na nim w pyskach czółenka tkackie, które przedstawiono również na szarfie przecinającej pole na ukos. Nad głównym wejściem do budynku, obok okna z inicjałami, znajdziemy dodatkowo złotego smoka strzegącego tajemniczych pakunków; miejska legenda twierdzi, że znajduje się w nich bawełna. Po bokach pokrytego łuską stwora znajdziemy dwa symbole: ul, odnoszący się do ciężkiej pracy dającej słodkie owoce i róg obfitości, zapowiadający lub wyrażający sukcesy przedsiębiorców. Na tym jednak nie koniec! Kamienica przy ul. Piotrkowskiej 143 jest wyjątkowa ze względu na swoją dekorację malarską - w Łodzi jest takich zaledwie kilka. Na elewacji znalazło się miejsce dla smoków przykutych złotymi łańcuchami do ściany, dla całej galerii kwiatów i drzew, a także dla małej jaszczurki, którą znajdziecie w korzeniach dębu. Istotne są również dekoracje wykusza. W połowie jego imponującej wysokości znajdziecie koguta pod palmą i sowę, której w świetle księżyca towarzyszy motyl. Zwieńczenie budynku ozdabiają głowy strojne w wieńce i zegar słoneczny.

Czas dojazdu do następnego obiektu

6 min. 3 min.

7
Zdjęcie obiektu kamienica

Łódź

kamienica

15 minut

Adres, gdzie spotkacie jedynego łódzkiego kota i zobaczycie, że nie jest to kot zadowolony. Powodem może być występujący obok na elewacji pies, ale to dopiero początek zdobień eklektycznej kamienicy przy Struga 2, jednej z najbogatszych w dekoracje w Łodzi. O jej charakterze decyduje w dużej mierze kolorystyka - pasy białe i czerwone przeplatają się gęsto na elewacji, dodając jej życia. Szczyty kamienicy dekorują wysokie, ciekawie zdobione i nieidentyczne względem siebie iglice. Wyrafinowana jest gra prawej i lewej strony budynku, zestawienie ze sobą elementów wypukłych i wklęsłych - wykuszu i loggii. Na środku warto zwrócić uwagę na kartusz z monogramem i cyrklem - niestety do dzisiaj nie wiemy do kogo należał inicjał, cyrkiel każe się domyślać, że być może do architekta. Brakuje też pomnika na postumencie, który mógłby pomóc w identyfikacji. Grę barw i kształtów dopełnia metaloplastyka, specyficzna przyprawa architektury, która prowadzi wzrok po elewacji. Szczególnie piękne są czarne ozdoby loggii i okien oraz wspomniane już wcześniej dekoracje na szczytach budynku. Parę widocznych na elewacji zwierząt łączy to, że ich odbiór w kulturze jest dwoisty. Chociaż dzisiaj kojarzymy psy głównie jako przyjaciół człowieka, przez wieki były one traktowane raczej podejrzliwie, ponieważ były drapieżnikami, a zatem zdobywały jedzenie z przelaniem krwi, co czyniło je zwierzętami nieczystymi. Popularne porzekadła w rodzaju "na psa urok" odzwierciedlają dawne praktyki obchodzenia się z psami; na wsiach po urodzeniu dziecka to psa owijano w pieluszki i kładziono do kołyski, by zmylić ciemne moce, które przyjdą po duszę dziecka. Ze względu na udział w polowaniach psy występują też często w przesądach myśliwskich (gdy pies po wyjściu na polowanie zacznie się załatwiać tyłem to pana, to znak murowanego powodzenia). Nie brak też wróżb z wykorzystaniem psiego szczekania, zwłaszcza związanych z ożenkiem. Koty mają nieco spokojniejszy tryb życia, więc trudno liczyć na kulturowe smaczki z polowań z ich udziałem. Ich bardziej introwertyczna natura była jednak podejrzana. Koty posądzano o spiskowanie z diabłem, prace na rzecz ciemnych mocy, pośredniczenie między światem żywych i umarłych. Nieco cieplej o tych zwierzętach myślą Skandynawowie, którzy zaprzęgli koty do rydwanu Frei, bogini miłości i namiętności, królowej nocy. Koty często padały ofiarami przemocy, czego bodaj najjaskrawszym przykładem w nowoczesnej historii była wielka masakra kotów w XVIII-wiecznym Paryżu, do której doprowadziła... rozprawa sądowa przeciwko tym zwierzętom.

Czas dojazdu do następnego obiektu

6 min. 2 min.

8
Zdjęcie obiektu zespół Domu Zgromadzenia Majstrów Tkackich z kinoteatrem Luna

Łódź

zespół Domu Zgromadzenia Majstrów Tkackich z kinoteatrem Luna

15 minut

Dom Zgromadzenia Majstrów Tkackich, czyli dawne kino Luna i restauracja Tivoli to wizytówki łódzkiej rozrywki początku XX wieku. Bez trudu znajdziecie tego wyraz na elewacji budynku. Zdobią go dwa fryzy, czyli poziome pasy dekoracji, przedstawiające oddające się zabawie dzieci. Na jednym z paneli widzimy wesoły korowód obciążony instrumentami, kiściami winogron i szyszkami chmielu, a także wiele mówiącym kuflem, na drugim do postaci dołącza baran w obroży z kwiatów prowadzony na wstążce przez pierwsze z dzieci. Gdy uważniej przyjrzymy się dekoracjom i porównamy je ze sobą, okaże się, że są niemal identyczne – różnią się tylko fragmentem z baranem. Prawdopodobnie sztukator zdjął formę z pierwszego elementu na tyle delikatnie, by mógł – po niewielkich modyfikacjach – zrobić z niego drugi, nieco odmienny panel. Detalowe dwa w jednym! Oglądając budynek warto zwrócić uwagę także na hełm, czyli wysoką kopułę nad głównym wejściem, które dodatkowo ozdabia kamienny kartusz, w którym dwa lwy wspierają łapami trójkąt z czółenek tkackich, ozdobionych koroną. Tkacze bez wątpienia byli dumni z siebie, o czym świadczy też niezwykły witraż w klatce schodowej przedstawiający mężczyznę przy krosnach. Budowniczowie nie przykładali się jednak do studiów nad rzymskim zapisem cyfr – rok budowy podany na elewacji zapisany jest z błędem.

9
Zdjęcie obiektu kino Odeon

Łódź

kino Odeon

15 minut

Dawne kino Odeon ozdabia wizytówka łódzkiej secesji - pięknie ukształtowana sowa, której - według miejskiej legendy - po zmierzchu świeciły się oczy, wabiąc widzów na wieczorne seansy. Co wiemy o tym ptaku na pewno, to że jako wyjątkowo urodziwy przykład findesieclowej awifauny trafił do albumu prezentującego europejską Art Nouveau. Sowy umieszczano na przybytkach rozrywki, by trochę "osłabić" niewyrafinowany charakter prezentowanych w nich atrakcji. Kino przełomu wieków wyświetlało krótkie materiały (ok. 1,5 minuty) prezentujące wnętrza gabinetów osobliwości, dwugłowe dzieci, a nawet obraz pod tytułem "Fenomenalny żyjący biust". Wszystko to przeplatane było ilustracjami z popularnych książek, wydarzeniami bieżącymi (np. zdjęciami z wojen), scenami z życia Jezusa oraz... smaczkami z małżeńskiej alkowy. Mądrość sowy miała w sposób magiczny spłynąć na repertuar i widzów, czemu pomóc miało bardzo ekskluzywne jak na tamte czasy wyposażenie, oferujące takie udogodnienia jak oświetlenie elektryczne czy wyściełane pluszem fotele. Co do sowy - symbolu mądrości - w kulturze była ona traktowana bardzo podejrzliwie. Jej cichy i celny lot w ciemnościach, przejmujące zawodzenie i nocny tryb życia powodowały, że sowy kojarzyły się jak najgorzej. W starożytnym Rzymie sowia histeria była na tyle silna, że zmywano siarką miejsca, na których wiadomo było, że usiadły sowy. Według Indian sowa miała być kiedyś piękną kobietą, zamienioną w ptaka za uwodzenie i rozpijanie mężczyzn. Chrześcijańskie apokryfy zawierają opowieść o córce piekarza, która odmówiła Chrystusowi niosącemu krzyż kawałka chleba, za co została zamieniona w sowę. Według innych wierzeń w sowę został zamieniony anioł, który zgrzeszył pychą. Lud polski miał na sowę nieco trzeźwiejsze,a na pewno bardziej praktyczne spojrzenie. Okładami z pierza i tłuszczu sowy leczono m.in. reumatyzm, w dobrym tonie było też przybicie sowy "dla ochrony" na więźbie budowanego domu. Nie brakowało też powiedzonek i wróżb związanych z pohukiwaniem sowy, które wiązano głównie z nadchodzącą śmiercią. Sowę wykorzystywano też w urokach miłosnych, ale o skuteczności tego procederu kroniki głucho milczą.

Czas dojazdu do następnego obiektu

4 min.

Czas dojazdu do następnego obiektu

2 min. 1 min.

12
Zdjęcie obiektu hotel Savoy

Łódź

hotel Savoy

15 minut

Z hotelu Savoy spogląda na nas "ptak Junony z gwiazdami wplecionymi w ogon", jak pięknie pisał o pawiu Owidiusz. Na elewacji miejsce znalazły dla siebie trzy ptaki. Dwa z nich, wykonane z metalu, zwrócone są głowami do siebie i tworzą ramę dla trzeciego, znacznie młodszego - zajmującego prawie całe pole okrągłego witraża. Metalowe pawie to jedna z pięknych wizytówek łódzkiej secesji; warto zwrócić uwagę na wycyzelowane szczegóły i pięknie wijące się ogony piór. Jeszcze w średniowieczu wierzono, że mięso pawi się nie psuje, co podkreślało ich związek ze sferą pozaziemską i nieśmiertelnością. W imaginarium sztuki chrześcijańskiej ptaki pojawiały się często jako symbol wszystkowidzącego Kościoła, raju, aureoli, spotkamy je też na obrazach w skrzydłach anielskich i archanielskich (które miały być, podobnie jak pawie ogony, pokryte oczami). Jako motyw zdobniczy pawie pióra były wykorzystywane przez rozmaite cywilizacje, od babilońskiej (vide Pawi Tron), po Chiny, gdzie ptaki te symbolizowały kobiety cesarskiego rodu. Mniej romantyzmu przejawiali Hindusi, którzy twierdzili, że paw ma "anielskie pióra, diabelski głos i chód złodzieja", i że ptak wrzeszczy ilekroć ujrzy własne nogi, tak brzydkie w kontraście z ogonem. Hotel Savoy zaistniał też w literaturze - jest miejscem, gdzie rozgrywa się doskonała miniatura literacka Josepha Rotha, pod tytułem - nie zgadniecie - "Hotel Savoy". Jedną z głównych atrakcji hotelu była winda obsługiwana przez windziarza - możecie nie wierzyć, ale tak jest do dziś! Budynek powstał w 1911 r. według projektu Stefana Lemmene; w tamtym czasie był najwyższym gmachem Łodzi.

Czas dojazdu do następnego obiektu

9 min. 3 min.

Czas dojazdu do następnego obiektu

5 min. 3 min.

Czas dojazdu do następnego obiektu

6 min. 4 min.

15
Zdjęcie obiektu kamienica Izraela Senderowicza

Łódź

kamienica Izraela Senderowicza

15 minut

Narożna kamienica projektu Dawida Lande to jedna z perełek Łodzi! Pod względem ilości i charakteru dekoracji może naprawdę oszołomić. Najwięcej interesujących nas detali znajdziemy w narożniku i w górnych partiach budynku. Na ciągnącym się niemal przez całą wysokość obiektu wykuszu wśród winorośli czai się lis. Król zwierząt - lew - znalazł dla siebie miejsce w bardziej eksponowanej części elewacji - wśród róż wysoko nad głównym wejściem od strony Piotrkowskiej. Świeci na niego gipsowe słońce, a jego spokoju strzeże cały zastęp... smoków. Dwa z nich ulokowały się w pasie pod dekoracją kwiatową, kolejne zaś okupują schodkowy szczyt budynku. Wyjątkowo dekoracyjne są również balkony, zwłaszcza najwyższy, będący już niemal loggią, czyli schowany w bryle budynku. Dla wielbicieli świata flory znajdzie się w tym miejscu wyjątkowo dużo wzruszeń. Gdy jednak lubimy dekoracje okazałe, ale niekoniecznie w gipsie, warto zadrzeć głowę wysoko i przyjrzeć się żeliwnym balustradom wieńczącym mansardowy dach, przepruty małymi, ozdobnymi okienkami. Wyżej jest już tylko szczyt wieży z chorągiewką z datą budowy kamienicy - możecie dojrzeć wyciętym w niej rok? Choć obie elewacje kamienicy są do pewnego stopnia symetryczne, warto zauważyć, że każde jej piętro ma inne okna - raz ozdobione łukiem koszowym, raz zrobione "w ośli grzbiet", to znowu spięte przęsłami arkadek.

Wydrukuj stronę wycieczki

Widzisz błędy lub nieprawidłowości? Zgłoś naruszenie zasad.